czwartek, 31 stycznia 2013

Skrzyn(ecz)ka pocztowa.

Pamiętam czasy kiedy z entuzjazmem wymieniałam się listami i pocztówkami z kolegami i koleżankami. Pamiętam też listową "przyjaźń" z dziewczyną z Niemiec, ze szkoły partnerskiej mojej podstawówki. Mieliśmy taki projekt w ramach nauki angielskiego: wymienialiśmy się korespondencją z dzieciakami w tamtej szkole (które też miały ten projekt), oczywiście korespondencja była po angielsku. W szkole projekt trwał jeden semestr, a moja korespondencja z Katią przeciągnęła się na cały rok i wakacje. 

Z czasem do skrzynki trafiało coraz mniej treści, a coraz więcej rachunków i reklam. Ostatnio zatęskniłam za pocztą. Moją tęsknotę wyleczyłam utworzeniem konta na portalu Postcrossing. Zabawa polega na wysyłaniu pocztówek do losowo wybranych osób z bazy adresów. Oczywiście im więcej pocztówek się wysyła tym więcej się otrzymuje. Wobec zmienionego cennika Poczty Polskiej musiałam się ograniczyć do 2 pocztówek miesięcznie, ale wcześniej wysyłałam jedną tygodniowo. 

Mój zbiór pocztówek szybko urósł. Przygotowałam specjalne miejsce do jego eksponowania w przedpokoju. Na sznurek ponawlekałam i umocowałam w odpowiednich odstępach drewniane klamerki i przyczepiałam za ich pomocą nowe pocztówki. 


Jednak wynalazek szybko się zapełnił, mimo iż sznurek sięga od sufitu do podłogi. Kilka pocztówek powiesiłam po dwie, ale nie zmieniało to faktu, że potrzebuję miejsca na gromadzenie mojej kolekcji. I tak powstała moja pocztówkowa skrzyneczka.


Motyw pocztowy wydawał mi się najbardziej odpowiedni. Pokombinowałam z motywami wyciętymi z dwóch różnych papierów żeby ozdobić wieczko.




Od pewnego czasu kombinuję z kolorami. Staram się używać różnych bejc - zwykle wnętrze szkatułki zyskuje iny kolor niż wierzchnie płaszczyzny. W tym wypadku na zewnątrz szkatułka jest brązowa (sosna oregon), a w środku wiśniowa (wiśnia rustykalna). Na zdjęciu środek wyszedł odrobinę bardziej fioletowy niż w rzeczywistości.



Dodałam też okucia, których wcześniej nie używałam. Efekt jest ciekawy, zwłaszcza jeżeli chodzi o te, które dodałam w środku. Całość pokryłam moim ukochanym, matowym lakierem akrylowym.

Na ozdobienie wieczka zużyłam prawie cały arkusz papieru ryżowego. To jedna z większych skrzyneczek jakie ozdabiałam, ma 18,5x19 cm. Zostały mi dosłownie skrawki papieru z motywem pisma ręcznego. Przecież nie mogłam im pozwolić się zmarnować ;).


Podsumowując jestem niesamowicie zadowolona z tego projektu. Ta szkatułka to jedna z ładniejszych rzeczy jakie wyszły spod moich rąk!

wtorek, 22 stycznia 2013

Na mrozy - kubek herbaty.

Znów robię kilka rzeczy na raz, więc nie bardzo mam się czym na bieżąco chwalić. Na szczęście projekty "wykańczają się" nie równocześnie, więc już dzisiaj mogę pokazać swój najnowszy rękoczyn. Ten wykwit kreatywności poszukuje obecnie nowego domu. Jeśli ktoś byłby zainteresowany bliższą z nim znajomością proszę o kontakt.

Po Zestawie Teściowa Deluxe natchnęło mnie na kolejne podkładki pod kubki. Na dodatek w łapki wpadły mi ciekawe "herbaciane" serwetki. No i poszło.



Bazę pobejcowałam na granatowo, krawędzie przetarłam świeczką i pobieliłam. Po wyschnięciu zeskrobałam wosk i w ten sposób powstał ciekawy efekt postarzenia. Na suchą farbę przykleiłam wzory i pokryłam moją nową miłością - matowym lakierem akrylowym.




Podkładki z jednej strony ozdobione są filiżankami i etykietkami herbat, a na odwrocie mają imbryczki.


Okazało się jednak, że moja nowa miłość ma też swoje ciemne strony. Lakier akrylowy jest bardziej rzadki niż taki zwyczajny, przez co drewno mocniej go wciąga. Doprowadziło to do tego, ze podkładki odkształciły się trochę od wilgoci - nadal spełniają swoje funkcje, jednak mogą się delikatnie bujać, przez co wydaje mi się, że są bardziej odpowiednie pod kubki niż pod delikatne filiżanki. Przypadłość ta dotknęła jedynie podkładek, bo są z dużo cieńszego drewna niż pudełko. 

Przy następnej próbie postaram się najpierw polakierować małą ilością, tak, by zaizolować podkładki od nadmiaru wilgoci, a dopiero później położę grubsze warstwy lakieru. Mam nadzieję, że to rozwiąże problem.

sobota, 12 stycznia 2013

Smarkanie z klasą, czyli sezon grypowy w rozkwicie,


Dookoła wszyscy kichają i prychają na potęgę. Kilka firm wycwaniło się i pojawiły się chusteczki higieniczne w ładnych opakowaniach z ciekawym nadrukiem. Fajne to, bo za każdym razem można sobie zmienić wzorek - raz kwiatki, raz kamyczki raz futurystyczne mazy - czemu nie. A mnie po produkcji chustecznika urodzinowego dla Mamy naszło na mój własny. Znów wydałam mnóstwo pieniędzy na szkatułki i przy okazji kilka ciekawych papierów i tak zrodził się mój osobisty prywatny chustecznik.


Pierwszy raz pracowałam z papierem decoupage'owym i do tego ryżowym. To bardzo ciekawa współpraca, a mnogość wzorów, które są w tej chwili dostępne jest porażająca.


Dodatkowo zakończyłam przygodę z żółknący lakierem i za namową mojego osobistego materiałoznawcy kupiłam lakier akrylowy, który nie tylko nie śmierdzi tak okrutnie jak zwyczajny to na dokładkę nie wpływa na kolor nakładanych wzorów.


Okazało się również, że cudowny lakier schnie w 4-6 godzin, więc czas pracy nad jednym przedmiotem znacząco się skrócił.



No i co najważniejsze lakier jest matowy, a nie pseudo półmat z silnym połyskiem. Jestem wielce zadowolona z zakupu i osiągniętego efektu, choć muszę się jeszcze trochę oswoić z oklejaniem większych powierzchni papierem. Wreszcie mogę smarkać z klasą.