niedziela, 16 czerwca 2013

Kolczyki we współpracy z puszczykiem.

Mam kolegę, który lubi łazić po lesie. Zwykle nie po ścieżkach, więc znajduje różne ciekawe rzeczy, a że zna moją słabość do kości dostaję od niego przydatne drobiazgi. Ostatnio sprawił mi ogromną niespodziankę. Natknął się w lesie na gniazdo puszczyka i nazbierał tam mnóstwo wypluwek, których sporą część dał mi. Oczka mi się zaświeciły do tego prezentu. 

Puszczyk odwalił za mnie sporą część roboty - zjadł mysz lub innego gryzonia i wypluł właściwie czyste kostki. Musiałam je oczywiście wyczyścić (no bo jak by nie patrzył to było w żołądku puszczyka, a później opuściło go przez paszczę). Wyszorowałam kostki w wodzie z mydłem i wybieliłam w wodzie utlenionej. 


Wybrałam część i posegregowałam, a resztę przekazałam koleżance, która zajmuje się biżuterią bardziej profesjonalnie i ma podobny gust kościany jak ja ;)


Wyczyszczone kostki musiały poczekać na wenę, która przyszła wczoraj wieczorem i powstały takie oto kolczyki.


Mają około 5 cm długości i są niesamowicie delikatne - lepiej nie wrzucać ich do torebki po zdjęciu. Mój Luby stwierdził, że przypominają wściekłego pirata. W sumie coś w tym jest :D

Doszłam do wniosku, że fiolki z kostkami wyglądają jak wyjęte z wiedźmiego kuferka z ingrediencjami. Brakuje mi tylko skrzydła nietoperza i oddechu żaby ;)


Oczywiście żadne zwierzę nie ucierpiało w celu zrobienia tej biżuterii.

7 komentarzy:

  1. Cóż, ciekawy i oryginalny pomysł :) Dla mnie lekko makabryczny, ale mój mąż jest zachwycony!

    OdpowiedzUsuń
  2. moja siostra własnie takie drobiazgi zbierała poczawszy od zeschnietych robaków po rózn ekostki ... pozdrawiam ciepluteńko

    OdpowiedzUsuń
  3. szok! nie wiedziałam, że tak można:)

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurdę, to się nazywa niebanalny pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super kolczyki. Może do pracy bym takich nie założyła, ale bardzo mi się podobają.

    OdpowiedzUsuń