Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale ja dzisiaj jaskółkę widziałam i od razu zrobiło mi się jakoś tak wiosennie. W zasadzie do wiosny zostało już nie tak bardzo dużo czasu.
Z tej okazji przypomniała mi się komódka, którą jakiś czas temu wykonałam jako prezent urodzinowy dla koleżanki Magdy - miłośniczki zwierząt wszelakich i ornitolożki-pasjonatki broniącej miejskich jerzyków. Z jej pierzastych upodobań zrodził się pomysł na motyw przewodni dekoracji komódki i oto powstała:
Komódkę pobejcowałam na granatowo, a uchwyty pomalowałam na czerwono farbą akrylową.
Na to nakleiłam jaskółki, a całość polakierowałam matowym lakierem.
Jako, że używałam wtedy jeszcze standardowego lakieru o sporej gęstości i długim czasie schnięcia doświadczyłam przejściowych problemów z zamykaniem i otwieraniem komódki - za mocno polakierowałam listwę trzymającą wieczko przy zamykaniu. Na szczęście drobne szlifowanie uratowało sytuację, a ja wzbogaciłam się o cenne doświadczenie.
Starałam się urozmaicić całość różnymi detalami, a komódka z tyloma zakamarkami i płaszczyznami była świetnym polem do popisu.
W tle widać trochę mojego twórczego bałaganu w rękoczynowym kąciku.
Śliczna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!